poniedziałek, 24 października 2011

Cesarski pałac, chłopska uczta - czyli na Starówce w Splicie

    Było sobie kiedyś państwo, w którym proletariat uznawany był za motor rozwoju i przewodnią siłę ludzkości.
Skutki owego  mniemania były głównie tragiczne, a rozwój okazał się mierny... Najwyraźniej  twórcy tej obłąkanej koncepcji za nic mieli sobie rzymskie przysłowie: "historia nauczycielką życia". Wystarczy bowiem przyjrzec się historii Splitu, by uznac, ze rozwój napędzają wszelkiego rodzaju elity.
    Po tej socjo - politycznej dygresji zapraszam na spacer po Splicie, gdzie zobaczymy namacalne dowody na poparcie powyższej tezy. Później zaś, zgodnie z tradycją, siądziemy do stołu, by zażyc relaksu po turystyczno - edukacyjnych wysiłkach.
   Split - w wolnym przekładzie to po prostu pałac. Nazwa miasta pochodzi od łacińskiego palatium, przekształconego z biegiem lat w Spalatum. Stąd był już tylko krok do słowiańskiego Splitu. Skąd pałac na dalmackim wybrzeżu Imperium Romanum? Prawdopodobnie z reumatyzmu. Nie, nie przesłyszeliście się... A było to mniej - więcej tak:
Gaius Aurelius Valerius Diocletianus (och, ta rzymska przydługa terminologia )  urodził się w odległej o kilka kilometrów od dzisiejszego Splitu Salonie, w 244 r.n.e. W odróżnieniu od większości Cezarów, nie pochodził z patrycjuszowskiej rodziny. Oszałamiająca karierę odniósł dzięki służbie w rzymskiej armii oraz, co tu dużo kryc, bezwględności i cwaniactwu, czy jak kto woli - inicjatywie i wyobraźni. Do władzy doszedł wskutek zabójstwa politycznego, Cezarem obwołali go legioniści, 20 listopada 284 roku. Przy okazji warto wspomniec, że w chrześcijańskiej propagandzie Dioklecjan przedstawiany jest jako krwiożercza bestia. Najnowsze badania wskazują jednak, że jego postępowanie nie odbiegało od ówcześnie przyjętych standardów.
   Wrócmy jednak do reumatyzmu: cesarz wraz z wiekiem cierpiał na coraz gorsze napady bólu, a w okolicach Salony znajdowały się źródła siarkowe. Kąpiel przynosiła ulgę, ponadto Dioklecjan od dziecka był związany z tym regionem. Stąd już prosta droga do budowy pałacu, który ukończono w 305 r.n.e. Ówcześni budowlańcy, poganiani przez nerwowego cesarza ( reumatyzm to przykra dolegliwośc ) wykonali kawał dobrej roboty - większa cześc kompleksu, zbudowanego na planie rzymskiego obozu wojskowego 150 x 190 m - przetrwała do dziś, stając się zalążkiem dużego miasta. Ale nie doszłoby do tego, gdyby nie destrukcyjna "pomoc" Słowian i Awarów.
   Otóż przedstawiciele obu grup, znanych powszechnie z tego, że trudno im  usiedziec spokojnie na tyłku, w pierwszej połowie VII wieku kompletnie zniszczyli Salonę. Ktokolwiek ocalał, osiedlał się wokół pałacu, który w dodatku dysponował własnym portem z kamiennym nabrzeżem. I tak właśnie rezydencja i prywatne uzdrowisko stały się gospodarczym i kulturalnym centrum regionu. Z upływem wieków swoje kamyczki dołożyli Chorwaci, Węgrzy, Wenecjanie i Austriacy, Split wyrósł na drugie co do wielkości miasto Chorwacji, ale jedno jest niezmienne: życie kręci się wokół pałacu. To prawdziwa gratka dla wszystkich, którzy chcą poczuc się jak rzymski patrycjusz - na pałacowym forum można m.in. ochłodzic gardło, czy obejrzec występ miejscowych artystów, siedząc na poduszkach rozłożonych na kamiennych stopniach. Poczułem się co najmniej niby senator Imperium Romanum:)

   Współcześnie Split słynny jest oczywiście z drużyny piłkarskiej Hajduk Split, a ponieważ autor również nazywa się Hajduk, za obowiązek uznałem wstąpienie do lokalu miejscowych kibiców, Torcida  Hajduk. To prawdziwi dalmaccy ultrasi, ale są przyzwyczajeni, że "krewni" z całego świata zaglądają do rodowej siedziby:) No i oczywiście sklepiku z pamiątkami!




Po całodziennych trudach czas coś przegryźc. Słońce pali, zatem rakiję i wino odłóżmy lepiej na godziny późno wieczorne. Zamiast tego piwko. Będzie pasowało jak znalazł do kolejnej tradycyjnej potrawy z Bałkanów - cevapcici. 
Rzecz jest znana i lubiana nie tylko w pozostałych krajach byłej Jugosławii, ale również w Bułgarii i na Węgrzech. Ponadto pokrewieństwo z bliskowschodnim kebabem jest uderzające. Poniżej podaję ogólny przepis, Szanowni Czytelnicy mogą wprowadzic własne wariacje na zadany temat:

  • mielone wołowe wyraźnie doprawic solą, pieprzem i ostrą papryką  - to wersja minimum. Można również dodac posiekaną cebulę i świeżo zmiażdżony czosnek. Wersje różnią się zależnie od gustu i regionu występowania
  • jeżeli mamy czas, odłóżmy mięso na noc do lodówki - przyprawy uwolnią swój aromat
  • jeżeli się nam spieszy lub gotujemy w warunkach polowych ( danie doskonałe na grilla ), od razu zmieszajmy mięso z mąka, co doda mu nieco gęstości
  • z mięsnej masy formujemy długie na jakieś 10 cm walce, niby paluszki z mięsa. Można nadziac je na patyczki, wtedy rzeczywiście przypominają kebab
  • po upieczeniu można podac z ryżem ( znowu Bliski Wschód ) kaszą, kartoflami czy kompletnie bez dodatków.
  • z racji ostrości i sytości potrawy, do popicia najlepiej nada się wspomniane powyżej piwo
Na koniec jeszcze o chorwackim piwie. Od kilku lat Browar Karlovac prowadzi bardzo agresywny marketing, piwo Karlowacko spotyka się wszędzie. Nie jest złe, ale mnie bardziej do gustu przypadło Ożujsko - tradycyjny browarek z wyraźnie gorzką, chmielową nutką. Serbski Jeleń też jest w porządku, ale tego lepiej Chorwatom nie mówcie;)

Do zobaczenia! Następnym razem pobalujemy bliżej domu, w pobliżu Budapesztu, dosłownie na samym brzegu Dunaju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz